Dlaczego MY!

Dzięki ponad 22-letniemu doświadczeniu w branży budowlanej wiemy, że wygranie przetargu nie jest łatwe. Jednym z głównych powodów jest to, że konkurencja jest zacięta. Każdy klient chce osiągnąć najniższą możliwą cenę, a w tym celu zazwyczaj chce zobaczyć co najmniej trzy wyceny z różnych firm. Większość ostatecznie wybiera najtańszą. Oczywiście jednym z głównych celów każdej firmy budowlanej podczas przetargów jest utrzymanie niskich cen. Jednakże, jeśli oszacowanie okazuje się zbyt niskie, być może osoba dokonująca oszacowania popełniła błąd, albo podała celowo nieosiągalnie niską cenę tylko po to, aby wygrać przetarg. Może to wydawać się dobrym pomysłem, ale w rzeczywistości jest to jedna z gorszych rzeczy, które może zrobić kontraktor i ostatecznie tworzy sobie wiele problemów, gdy dodatki nieuchronnie zaczną się pojawiać po drodze. I wszyscy wiedzą, że klienci po prostu nie są zadowoleni (ani chętni!) Płacić za prace, które nie zostały uwzględnione w pierwotnej wycenie i niespodziewanie pojawią się na późniejszym etapie.

Właśnie dlatego nasze dwudziestoletnie doświadczenie w tej dziedzinie staje się naprawdę ważne. Nauczyliśmy się na własnych skórach, że oszacowanie musi być odpowiednie - nie za drogie, nie za tanie. Wiemy to ponieważ poza tym, że jesteśmy profesjonalnymi rzeczoznawcami, jesteśmy również profesjonalnymi budowniczymi.

Ale zobaczmy, jak to zrobiliśmy.

Zaczęliśmy ponad dwadzieścia lat temu jako mała firma budowlana, pracująca na małych kontraktach, takich jak remonty kuchni, łazienek, malowanie i dekorowanie, kafelkowanie lub jakieś podwykonawstwo dla innej firmy i tak dalej…Przez lata, dzięki naszej etyce pracy, która doprowadziła do wielu osobistych rekomendacji, zdobyliśmy coraz większe grono klientów, rozpoczęliśmy współpracę z architektami i podjęliśmy się znacznie większych projektów, takich jak „loft conversion, basementy, extensions czy full house refurbishement „ W tym momencie zaczęliśmy być proszeni o składanie ofert na projekty i, podobnie jak wielu kontraktorów, zrobiliśmy to, pisząc własne prognozy cenowe. Natychmiast zdaliśmy sobie sprawę, jak niezwykle stresujący i trudny był ten proces. Przede wszystkim bardzo często są to tylko dwa tygodnie na złożenie oferty cenowej. Oznaczało to wykonanie wielu trudnych obliczeń, wyszukiwanie materiałów, dostawców, pozwoleń i tak dalej, w ciągu zaledwie kilku dni. W tym czasie spędziliśmy wiele nieprzespanych nocy zastanawiając się, czy nasza wycena będzie za wysoka, czy za niska. Wiedzieliśmy, że nie możemy ryzykować żadnej z tych sytuacji, ponieważ każda z nich ostatecznie doprowadziłaby do straty - jednej z umów, lub naszych własnych pieniędzy, gdybyśmy zapomnieli uwzględnić każdy pojedynczy koszt. Po kilku tygodniach bardzo ciężkiej pracy w końcu wysyłamy tę wycenę w ostatniej chwili, wciąż zastanawiając się, czy o czymś nie zapomnieliśmy, czy też jest coś, co moglibyśmy zrobić inaczej… I to nie dlatego, że nie znamy się na naszej pracy ale po prostu dlatego, że wysłanie wyceny „ostatecznej”, wiedząc, że inne firmy licytują ten sam kontrakt, jest bardzo stresujące. Potem, po kilku dniach oczekiwania, często słyszeliśmy słowa „przykro nam, naprawdę chcielibyśmy współpracować z tobą, ale byłeś zbyt drogi, a ta inna firma przyszła z tańszą wyceną. Może następnym razem! ”. Mieliście podobnie? Na pewno jest to niesamowicie denerwujące i demotywujące o czym wiemy, ponieważ wiele przez to przeszliśmy! Ale wtedy jedyną rzeczą do zrobienia było zaakceptowanie porażki i ponowne rozpoczęcie całego procesu od następnego przetargu.

Oczywiście wygrywaliśmy przetargi, za duże sumy ale bywało tak że te sumy nie przekładały się do końcowego profitu. Dużą role w wygranych kontraktach była korespondencja i konkretne rozmowy na spotkaniach. Oczywiście alternatywą też byłoby zaniżenie ceny, potem dodanie „dodatków” dla naszych klientów do zapłaty, ale nigdy tego nie zrobiliśmy, ponieważ nie chcieliśmy skończyć z nieszczęśliwymi klientami czującymi się oszukanymi - byłoby to źle dla każdej firmy, która chce mieć dobre recenzje i zadowolonego klienta.Po stracie wielu godzin, dni i tygodni na wycenach oraz po kilkakrotnym omówieniu powyższych scenariuszy zdecydowaliśmy, że być może lepszym pomysłem byłoby wykorzystanie „profesjonalistów” do zrobienia kosztorysu. Próbowaliśmy wielu różnych: angielskich, polskich, indywidualnych, małych firm, dużych firm… próbowaliśmy ich wszystkich! Ale wkrótce zdaliśmy sobie sprawę, że wynik był nawet gorszy jak wtedy, gdy sami wykonywaliśmy tę pracę. Jedyną różnicą było to, że teraz, oprócz wszystkiego innego, musieliśmy również zapłacić komuś innemu, aby przygotować prognozy, które wciąż nie były wygrane (za zbyt drogie) lub katastrofalnie złe (z brakiem wielu kosztów). Ponadto zdaliśmy sobie sprawę, że dzięki tym „profesjonalistom” zdobyliśmy jeszcze mniej kontraktów niż wcześniej!Tak więc znaleźliśmy się w sytuacji, w której musieliśmy albo spędzić lub zmarnować tygodnie pracy i starać się tworzyć własne prognozy, albo płacić drogie, bezzwrotne opłaty tak zwanym „profesjonalnym rzeczoznawcom”. Do tego czasu zdaliśmy sobie sprawę, że żadne z powyższych nie zadziałało jak powinno!Dlatego zaczęliśmy koncentrować się na przyczynach tej trudności, aby stworzyć „zwycięską cenę”. Dlaczego tak trudno było wygrać przetarg w tak dużej konkurencji? Odkryliśmy, że odpowiedź jest w rzeczywistości dość prosta. „Estimatorzy”, którzy przygotowują oferty dla budowniczych, to tylko „estymatorzy”. Nie mają żadnego doświadczenia w tym, co to znaczy, na przykład, przebywanie na placu budowy, być kontraktorem, zatrudnianie personelu lub podwykonawców, rezerwacja rusztowań, zajmowanie się opóźnieniami, odwołaniami, zmianami w projekcie, pozwoleniami, opóźnieniem z braku materiałów na magazynie i tak dalej. Nie wiedzą, jak uspokoić klientów i pomóc im znaleźć oszczędności. Nie wiedzą, jak długo potrwa projekt ani ile osób będzie potrzebnych na każdym etapie prac (wiedza tylko dzięki programowi). Innymi słowy, nie mają absolutnie pojęcia, czym tak naprawdę jest praca jako kontraktor. Z pewnością są w stanie korzystać z określonych programów komputerowych, które generują automatyczne oszacowania, ale nie są w stanie zobaczyć drobnych szczegółów i dostosować tych automatycznych danych do rzeczywistych, „żywych” oszacowań, które naprawdę odzwierciedlają każdy aspekt robót budowlanych. Innymi słowy, estymatorzy nie mają doświadczenia konstruktorów, a konstruktorom brakuje umiejętności korzystania z określonych programów. A jeśli nie było to wystarczająco, estimator i tak pobierze płatność niezależnie od tego, czy przetarg zostanie wygrany, czy przegrany! Doszliśmy więc do wniosku, że jedynym sposobem na faktyczne wygrywanie przetargów, zarabianie pieniędzy i zadowolenie naszych klientów było nauczenie się, jak korzystać z tych programów do wycen, z których korzystają estimatorzy. W ten sposób wiedzieliśmy, że możemy w końcu połączyć te dwie niezwykle cenne strony, które muszą współpracować synergicznie, aby przekształcić ofertę z „automatycznej odpowiedzi” w zwycięską ofertę: doświadczenie konstruktora oraz zdolność estimatora do korzystania z programu. Studiowaliśmy, uczyliśmy się i oto jesteśmy…

 

 

Wygraj więcej projektów

Popraw wydajność 

Miej spokojne weekendy 

All rights reserved Moje Wyceny.

© 2021